czwartek, 5 lipca 2012

Latawce i Harwich


3go lipca po południu, w czasie odpływu poszliśmy z chłopcami puszczać latawce. Woda znów się cofnęła na jakieś 2 km, więc szliśmy i szliśmy i szliśmy... Ja zbierałam muszle, a chłopaki bawili się latawcami przywiezionymi przez ukochanego wujka Baranka z Sopotu.

Nasza Paine's Creek Beach w czasie odpływu

Paine's Creek i wysuszony ocean :)

Oceaniczny piasek po odpływie


Przeszliśmy już z kilometr...

albo i więcej ...
a przed nami ciągle pozostawał szmat drogi
do oceanicznego brzegu
Niestety latawce latały za wysoko, żeby je dobrze sfotografować, więc musicie sobie wyobrazić, że gdzieś tam latały :)

Wieczorem postanowiliśmy pojechać do Harwich, niewielkiego miasteczka niedaleko Brewster. Oczywiście, jak to w amerykańskich miasteczkach, nie było nic ciekawego do zwiedzania, ale poszliśmy na spacer i na lody. Po drodze na plażę mijaliśmy kilka fajnych domów. Oto kilka z nich: 


Popatrzcie na krzesła, pasujące kolorami do hortensji




Tu (po prawej) kupowaliśmy kawę i lody

Brak komentarzy: