10 lipca dotarliśmy do Bostonu, który znałam z opowiadań Sławka. Trochę byliśmy przerażeni, bo okazało się, że jakimś cudem "automat" odwołał naszą rezerwację motelu (notabene już opłaconą), ale wszystko dobrze się skończyło i mieliśmy gdzie spać. Motel 6 oferował w porównaniu z hostelem w Toronto standard wysokiej klasy, tylko netu nie mieli dla gości, więc piszę tego posta będąc już po 1 dniu łażenia po Manhattanie ;)
Wyjście ze stacji Copley |
The Boston Public Library |
Pod najwyższym budynkiem Bostonu |
Widok z tarasu w Prudentialu |
Stadion Red Sox Boston |
Janek znalazł w końcu fajną brykę :) |
Po podziwianiu naprawdę rewelacyjnego widoku na Boston z góry poszliśmy "w miasto". Zaczęliśmy od kościoła Świętej Trójcy, będącego po wieży drugim z cyklu "najważniejszy punkt w mieście".
Kościół Św. Trójcy |
Fasada kościoła |
Oczywiście w międzyczasie było moczenie nóg w fontannie przy kosciele |
a potem spacer po Public Garden, gdzie stoi przepiękny pomnik Jerzego Waszyngtona i gdzie wiewiórki biegają całymi hordami nie zważając na kręcących się wokół ludzi. |
Kolejnym krokiem było "wstąpienie" na Freedom Trial, czyli 2,5 milową ścieżkę, oznaczoną czerwonym brukiem, prowadzącą przez 16 miejsc mających ogromne znaczenie historyczne dla Bostonu: muzea, miejsca użyteczności publicznej, kościoły, cmentarze. Taka ścieżka to naprawdę rewelacyjny pomysł. Uważam, że bostończycy projektując ją wykonali kawał świetnej roboty. Ścieżkę można zwiedzać od począku do końća, bądź odwrotnie, a nawet od środka :)
Tak oznaczone jest każde z ważnych miejsc na Freedom Trail |
Freedom Trial zaczyna się w Boston Common, czyli w ogromnym parku, sąsiadującym z Public Garden. Jego centrum stanowi niebywała atrakcja dla dzieci, czyli Frog Pond - żabia sadzawka, w której w wakacje mogą sie pluskać dzieciaki w wieku do 12 lat. O dziwo - pomimo tego, że ma ona głębokość może z 15 cm, to po obu jej brzegach siedzą ratownicy, a woda jest ... chlorowana! Nie mogliśmy przejść koło niej obojętnie, więc zrobiliśmy sobie półgodzinny postój na rzecz naszej dziatwy.
Niedaleko tej sadzawki znajduje się jeden w wielu pomników upamiętniających męstwo bostończyków, a obok niego ... mina morska z czasów I wojny światowej, która spodobała się zarówno dzieciom jak i nam :)
Potem poszliśmy pod dom Gubernatora...
a następnie między innymi do Park Street Church...
poszliśmy na dobre, lokalne piwo do The Black Rose.
Dzień 2 - cdn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz