Wczoraj (01 lipca) dotarliśmy do Brewster na Cape Cod. To będzie (jak to mówi Jaś) nasz wakacyjny dom przez cały jeden tydzień. Po południu poszliśmy nad Cap Code Bay i przeżyliśmy niemały szok. Okazało się, że jest akurat szczyt odpływu i oczom naszym ukazał się wielki pas odsłoniętego piachu, z kępami jakiejś morskiej trawy, dużymi kałużami i wysepkami z kamieni.
 |
CAPE COD |
Myślę, że od wejścia na plażę do "regularnego" oceanu było dobrze ponad kilometr. Przeszliśmy kilkaset metrów, ale w oddali waliły pioruny i stwierdziliśmy, że chyba czas wracać do domu. Dziś w południe jak poszliśmy na plażę (było 1,5 godziny od najwyższego stanu wody) to wszystko jeszcze było zalane, a po 2 kolejnych godzinach dzieciaki już nie miały gdzie pływać, bo tak było płytko. Zaskakujące jest to, że woda odpływa lub przypływa z zadziwiającą siłą, miejscami zamieniając się w rwącą rzekę. Jutro zrobię zdjęcia po przypływie, to zobaczycie różnicę.
Właśnie zdałam sobie sprawę, że na naszych zdjęciach nawet nie widać, gdzie jest ocean hehe. Ogrom piachu jest niesamowity.
 |
Sławek idzie w stronę wody. Tylko gdzie ona jest? |
 |
Trawa porastająca niektóre odkryte miejsca |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz