sobota, 29 września 2012

Lower M. na zakończenie


12 go lipca za cel obraliśmy sobie Dolny Manhattan - mekkę wszystkich turystów odwiedzających to niesamowite miasto. Nigdzie więcej nie widzieliśmy tak wielu drapaczy chmur, facetów w czerni i ludzi kolejkujących po bilety na Ellis Island i Liberty Island :) Z dolnego M. można podziwiać najsłynniejszy pomnik świata, Statuę Wolności, której sam tylko nos ma długość półtora metra (cała waży 229 ton). Ta blaszana niewiasta to symbol imigracji i amerykańskiej historii. Sama będąc emigrantką (przypłynęła w 350 kawałkach z Paryża do USA w 1886 r. jako symbol dość wątłej w owym czasie przyjaźni francusko-amerykańskiej), stanęła na jednej z nowojorskich wysepek, aby witać przybywających do Stanów Zjednoczonych przybyszów ze Starego Lądu. 

Aby dostać się do tej części wyspy promem przemierzyliśmy Hudson River z New Yersey na 42th street (za niebagatela 12,50$ od osoby), skąd autobusem dojechaliśmy prawie pod Ground Zero. Tam o dziwo ujrzeliśmy bardzo fajną fontannę, która upamiętnia wszystkich tych, którzy przeżyli 11 września.



Kilkadziesiąt metrów dalej zobaczyć można ogrodzenie szczelnie zasłaniające plac budowy dwóch nowych wież. Nie są jednakowe i nie stoją dokładnie w tym miejscu, gdzie stały Twin Towers. Do  Ground Zero kolejka była ogromna, a poza tym jakoś nie mieliśmy weny na opowiadanie dzieciom o tej zatrważającej katasrofie, więc zrezygnowaliśmy z tej atrakcji. Mimo tego musieliśmy odpierać ataki ulicznych sprzedawców albumów o zamachu i przy okazji opowiedzieć dzieciakom co się zdarzyło. Wojtek wieczorem i zażyczył sobie obejrzeć film, jak to samolocik wpada w jedną z bliźniaczek, a potem nie mógł usnąć...

wieża północna

wieża południowa
Gdy doszliśmy do Battery Park oczom naszym ukazała się "kilkugodzinna" kolejka po bilety na stateczek dowożący turystów pod Statuę. Na szczęście dopadł nas jakiś werbownik i zaproponował opłynięcie dolnego M., wysp oraz południowych mostów stateczkiem rejsowym, który kosztował 1$ drożej od "regularnego" rejsu. Dzięki temu zobaczyliśmy więcej, w krótszym czasie i w lepszych warunkach :)


Dolny Manhattan

Żelazna Dama w pelnej krasie

Brooklyn Bridge & Manhattan Bridge

Na statku nie było czuć panującego upału. Dopadł nas spoiero po zejściu na ląd, wiec poszukaliśmy schronnienia w cudownych kroplach wody unoszącej się przy pięknej fontannie. Wtedy to dostrzegliśmy, że tuż za nią mieści się...


National Muzeum of the Americam Indian. Jakże moglibyśmy przeoczyć taką atrakcję? :)


Było genialnie. Nie dość za za free, to bez przepychu, nie za wiele, ale ciut w sam raz. Chłopaki od razu chcieliby budować tipi ;)




Inspiracja dla KuKluxKlanu?

Potem poszliśmy sobie na Wall Street, ale okazło się, ża sławetna giełda jest otoczona barierkami, strażnicami i ochroniarzami. Zwykły człeku, nie dla Ciebie ta atrakcja. Poz atym budynek wcale nam się nie podobał, wiec lepiej pokazać co innego :)



Na koniec mieliśmy zwiedzić lotniskowiec INTREPID, ale spóźniliśmy sie całe 15 minut i już kasy biletowe były zamkniete :( Pozostało obejść się smakiem i zrobić kilka fotek.




No i dobrnęliśmy do końca naszej wędrówki. Potem było już tylko rodzinnie, prywatnie, spokojnie. I potem jak mąż i żona stwierdzilismy, że Ameryka niech sobie będzie gdzie jest, a my i tak wolimy starą, dobrą Europę :)


poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Środkowy Manhattan

Po muzeum poszliśmy na dłuuugi spacer, który zaczął się w Central Parku - zielonych płucach tej wyspy. W zasadzie to zieleni na Manhattanie nie ma, więc każde drzewo jest na wagę złota.

Bardzo długa ławka w Central Parku
 Najbardziej rozczarowani byliśmy, gdy z lodami w dłoniach poszliśmy na beatelsowskie "strawberry fields". Ta część central parku to kamienie porośnięte chwastami, nawet niewarte uwiecznienia. Jedno jest pewne, te kamnie będą trwać wiecznie, tak jak John śpiewał "strowberry fields forever...".

Jedno z najbardziej kultowych skrzyżowań


Po wyjściu z tej zieleniny poszliśmy na 5th Ave. Generalnie dopiero w czasie pobytu w NY zakumaliśmy, o co chodzi z tym nazywaniem ulic numerami. Uważam, że to jeden z najlepszych wynalazków, jaki udało się stworzyć temu dziwnemu narodowi. Gdziekolwiek człowiek pójdzie wystarczy, ze zerknie na tabliczkę i wie, w jakiej części miasta jest. Wszystkie Ave. przecinają miasto na osi pn-pd, nasomiast streets na osi wsch-zach, i w dodatku podzielone są na west i east, a to niesamowicie ułatwia orientację. Jedynie kilka(naście) charakterystycznych ulic jest nazwanych, tj. Broadway czy Wall Street.


Nie obyło się bez wizyty w sklepie Lego

usytułowanego tuż przy centrum Roceffelera
Największe wrażanie zrobił na mnie jednak Times Square. Nigdzie indziej nie widziałam tylu turystów, tylu ludzi w garniakach, tyle neonów, tyle policji. Tam jest po prostu dużo wszystkiego, niezależnie czy w dzień, czy w nocy.




,
Tego dnia zajrzeliśmy jeszcze pod Empire State Building, jednak stwierdziliśmy, że to tylko kolejny wieżowiec i ... Broadwayem poszliśmy sobie na pociąg odchodzący z South Station przy 43th street :)









piątek, 3 sierpnia 2012

New York, New York

Ostatnie kilka dni naszych tegorocznych wakacji spędziliśmy w okolicach Nowego Yorku. Dwa pełne dni zwiedzaliśmy Manhattan, który owszem jest fajny, ale na krótko. Mieszanina stali i betonu z jednym  placem zieleni pośrodku, zwanym Central Parkiem :) Upał, duchota, pośpiech, a wieczorem smród ton śmieci czekających na ulicach na wywiezienie.

Naszą podróż po tej najsławniejszej wyspie świata zaczeliśmy od Museum of Nautral History. Spędziliśmy tam ponad 4 godziny, wyszliśmy zafascynowani, z głowami pełnymi niesamowitych wrażeń. Dodam tylko, że obejrzeliśmy może połowę ekspozycji, a część z tego i tak bardzo pobieżnie. Muzeum jest genialne, przyjazne dzieciom, pozwalające odkrywać świat nie tylko zza szyby, ale poprzez dotyk czy doświadczenia. Czegoś takiego niestety u nas nie ma...

Stacja metra tuż przy muzeum

Wojcio i księżyc

Lód z Antarktydy, na podstawie którego
można określić etapy historii ziemi

spetryfikowane (skamieniałe) drzewo

fragment wystawy "zwierzęta Ameryki Pn"

cudowna, wielka muszla

mięczaki, pajęczaki i inne robale :)
piękne kwarce
samorodek o wadze 2,5 kg!
jeszcze trochę i będę taka stara jak one ;
piękne, szkoda, że martwe

dla ciotki Pszczoły: pszczela noga w powiększeniu :)
duuuże czułno 
masek kilka
ewolucja


niedziela, 15 lipca 2012

Boston - dzień 2

Drugi dzień naszego bostonowania zaczęliśmy od zwiedzania Cambridge, które to miasto jest bardzo ważnym ośrodkiem naukowym, gdyż na jego terenie znajdują się dwie najsławniejsze uczelnie na świecie - humanistyczny Harvard i techniczne MIT. Pierwsze swe kroki tego dnia skierowaliśmy na Harvard.

Stacja metra przy Harvardzie

Budynki kampusu
  


Studenci w trakcie nauki

Pomnik Johna Harvarda, a tak naprawdę jego wyobrażenia,
bo nikt nie wie, jak on wyglądał :)

Ulica tuż przy uczelni



Następnie śladami Sławka sprzed 7 lat pojechaliśmy na MIT, które wygląda zupełnie inaczej. Harvard ma dostojne budynki z czerwonej cegły, nieomal pachnące XVII wiekiem, natomiast MIT to zbiór różnorodnych brył geometrycznych, nawet bardzo współczesnych :)


Tuż przy pokojach, w których pracował Sławek

Przed niewątpliwie najładniejszym, głównym budynkiem MIT

Najbardziej nowoczesny z budynków kampusu, zaprojektowany przez jakiegoś
słynnego architekta, którego nazwiska nie pamiętam
Kolejnym krokiem było powrócenie na Freedom Trial - tym razem w miejscu cumowania USS Constitution, najstarszego pływającego i pozostającego w czynnej służbie w US Navy. Niestety nie dane nam było wejść na jego pokład z prozaicznej przyczyny - był poniedziałek, w który muzea bywają zamknięte :(

USS Constitution w pełnej krasie
USS Constitution przy nadbrzeżu

Na szczęście w doku obok tej wspaniałej jednostki cumuje niszczyciel USS Cassin Young DD 793 z okresu II wojny światowej, który był dostępny tego dnia do zwiedzania. Z przyjemnością więc weszliśmy na jego pokład.

Nie ma to jak działko okrętowe :)


Wielki mikser!

Torpeda 




W ramach urozmaicenia dnia dzieciakom popłynęliśmy z Boston Harbour do centum miasta przedostaliśmy się na pokładzie promu, skąd mogliśmy sobie pooglądać port, nadbrzeże i fasady luksusowych hoteli ustyułowanych tuż nad wodą.







Wrócliśmy więc do Boston Common.

Pod fontanną parkową

Tego dnia poszliśmy jeszcze na Granary Burying Ground, jeden z najstarszych bostońskich cmentarzy, założony około 1660 roku. Spoczywają na nim rodzice Benjamina Franklina, a także Paul Revere, bohater rewolucji amerykańskiej, który ostrzegł ludzi o zbliżającej się wojsk brytyjskich.

Grób rodziców Franklina

Przykładowy nagrobek - na większości z nich był napis
 "here lies buried..."

"Ogromny" grób Paula Revere

Widok na cmentarz